Dobrze, gdy dzieło sztuki, poza czysto estetycznym doznaniem, niesie ze sobą dodatkową wartość. Tak jest w przypadku malarstwa Magdaleny Hajnosz. Tym razem jest to pokazanie nierozerwalnego związku człowieka z naturą i wielkiego oddziaływania jej na nasze życie.

Miasto – bezustanny bieg, wszechobecny zgiełk, taniec świateł, przytłaczający tłum.

Lasy, pola, łąki – błogi spokój, dające wytchnienie odosobnienie, kontemplacja natury.

Dwa światy Magdaleny Hajnosz, do których nas zaprasza poprzez swoje malarstwo. Jak sama mówi, jeden i drugi są jej niezwykle bliskie i są częścią jej życia. Wzajemnie się przenikają i uzupełniają. Choć czasem mogą zwieść i uśpić naszą czujność. Życie blisko przyrody, wydaje się istną sielanką, daje wolość. Jednak potrafi być także nieprzewidywalne i okrutne. Miasto to poczucie pewności, bezpieczeństwa, uporządkowanie naszej przestrzeni, a także przynależność do grupy. To wszystko nieraz okazuje się złudne. Kiedy zorientujemy się, że jesteśmy tylko maleńkim trybikiem, stajemy się niewyobrażalnie samotni. Dopiero połączenie tych dwóch światów może dać nam równowagę i spełnienie.

Po cyklu „Miasto”, który był feerią soczystych, pulsujących barw i wirujących świateł, tym razem artystka postanowiła odkryć przed nami tajemnice swojej relacji z przyrodą.

Wystawa pt. „Pomiędzy wiatrem a ciszą” jest doświadczeniem jej nieokreślonego piękna, zmienności a jednocześnie powtarzalności. Pokazuje nasze współistnienie, ona wpływa na nas, a my na nią.

Dawniej człowiek był bliżej natury, ale czuł także do niej respekt. Budując kolejne blokowiska, nie zdajemy sobie sprawy jak sami przyspieszamy swoją degradację. Człowiek pozbawiony kontaktu z lasem, łąką, śpiewem ptaków, będzie tylko cyborgiem, odgrywającym rolę nadaną mu przez nowoczesną cywilizację, aż w końcu przestanie istnieć. Artystka wskazuje nam coś, czego niedługo może nam zabraknąć.

„Obserwatorzy” – portrety nieokreślonych osób, zawsze obecni na jej wystawach, pełnią tym razem funkcję wyjątkową. Przypominają, że będąc wśród dzikiej przyrody także jest się obserwowanym, nie widzimy tego a jednak czujemy setki dzikich oczu, które śledzą nas z ukrycia.

Jednak nie zapominajmy o czysto fizycznej przyjemności obcowania z jej dziełami. Obrazy Magdaleny Hajnosz niezwykle pobudzają naszą wyobraźnię i wywołują silne emocje. Gdy podziwiając zachodzące słońce, widzimy grające między drzewami ogniste żółcie, obserwujemy chmurzący się szarością błękit nieba, niemal czujemy kołyszące gałęziami powiewy wiatru. Oglądając „Tryptyk” z podróży, wracamy do wspaniałych chwil minionych wakacji. Kolory widziane jej oczami nie tylko tworzą doskonałą harmonię, lecz oddziaływując na siebie wzajemnie, zyskują nowe życie. W swoim malarstwie odrealnia rzeczywiste widoki, sprowadza je do wrażenia, mocnego znaku, próbuje podkreślić jakiś konkretny element lub cechę, relacje, jakie zachodzą między nimi.

Sztuka Magdaleny Hajnosz jest tak jak ona – zdecydowana, pewna siebie, niepróbująca się nikomu przypodobać lub czegokolwiek naśladować. Jednocześnie zmusza nas do refleksji, przypominając nam nasze odwieczne miejsce, nasz nierozerwalny związek z naturą.

                                                                                                                        Agnieszka Laudan, historyk sztuki