RECENZJE

Meandry dróg Magdaleny Hajnosz, "Swoją drogą", Muzeum Ziemi, 2019

Najnowsza prezentacja obrazów Magdaleny Hajnosz potwierdza odrębność i wyjątkową wrażliwość artystki, które umiejętnie skrywa pod stanowczością swoich wyborów. Na ekspozycję autorka wybrała delikatne notatki swoich przelotnych zauroczeń podawanych malarsko na małych płótnach – tak, by nie umknęły z pamięci, bo może powrócą do nas bardziej rozbudowaną opowieścią. Są i płótna malowane z rozmachem, pełną piersią i nasycone kolorem z wykorzystaniem jego terapeutycznego oddziaływania. Gości przybyłych do Muzeum Ziemi wita pejzaż, który nazwałam "tęsknotą za przestrzenią", prowokujący do zatrzymania się i szukania wzrokiem kontynuacji tej wizji spokoju i zapowiadanej kolorem nieba burzy. I choć w większości obrazy te są niemal abstrakcją, to ich inspiracją są rzeczywiste widoki z zapamiętanych tras wędrówek.

Czy po drodze jest nam z Magdaleną?

Sprawdźmy na trwającej do końca lutego wystawie. „Magdalena Hajnosz - Swoją drogą...” Muzeum Ziemi Polskiej Akademii Nauk w Warszawie 11 stycznia - 28 lutego 2019 r.  Katarzyna Włodarska

Las, ZPAP, 2017

Dobrze, gdy dzieło sztuki, poza czysto estetycznym doznaniem, niesie ze sobą dodatkową wartość. Tak jest w przypadku malarstwa Magdaleny Hajnosz. Tym razem jest to pokazanie nierozerwalnego związku człowieka z naturą i wielkiego oddziaływania jej na nasze życie.

Miasto – bezustanny bieg, wszechobecny zgiełk, taniec świateł, przytłaczający tłum.

Lasy, pola, łąki – błogi spokój, dające wytchnienie odosobnienie, kontemplacja natury.

Dwa światy Magdaleny Hajnosz, do których nas zaprasza poprzez swoje malarstwo. Jak sama mówi, jeden i drugi są jej niezwykle bliskie i są częścią jej życia. Wzajemnie się przenikają i uzupełniają. Choć czasem mogą zwieść i uśpić naszą czujność. Życie blisko przyrody, wydaje się istną sielanką, daje wolość. Jednak potrafi być także nieprzewidywalne i okrutne. Miasto to poczucie pewności, bezpieczeństwa, uporządkowanie naszej przestrzeni, a także przynależność do grupy. To wszystko nieraz okazuje się złudne. Kiedy zorientujemy się, że jesteśmy tylko maleńkim trybikiem, stajemy się niewyobrażalnie samotni. Dopiero połączenie tych dwóch światów może dać nam równowagę i spełnienie.

Po cyklu „Miasto”, który był feerią soczystych, pulsujących barw i wirujących świateł, tym razem artystka postanowiła odkryć przed nami tajemnice swojej relacji z przyrodą.

Wystawa pt. „Pomiędzy wiatrem a ciszą” jest doświadczeniem jej nieokreślonego piękna, zmienności a jednocześnie powtarzalności. Pokazuje nasze współistnienie, ona wpływa na nas, a my na nią.

Dawniej człowiek był bliżej natury, ale czuł także do niej respekt. Budując kolejne blokowiska, nie zdajemy sobie sprawy jak sami przyspieszamy swoją degradację. Człowiek pozbawiony kontaktu z lasem, łąką, śpiewem ptaków, będzie tylko cyborgiem, odgrywającym rolę nadaną mu przez nowoczesną cywilizację, aż w końcu przestanie istnieć. Artystka wskazuje nam coś, czego niedługo może nam zabraknąć.

„Obserwatorzy” – portrety nieokreślonych osób, zawsze obecni na jej wystawach, pełnią tym razem funkcję wyjątkową. Przypominają, że będąc wśród dzikiej przyrody także jest się obserwowanym, nie widzimy tego a jednak czujemy setki dzikich oczu, które śledzą nas z ukrycia.

Jednak nie zapominajmy o czysto fizycznej przyjemności obcowania z jej dziełami. Obrazy Magdaleny Hajnosz niezwykle pobudzają naszą wyobraźnię i wywołują silne emocje. Gdy podziwiając zachodzące słońce, widzimy grające między drzewami ogniste żółcie, obserwujemy chmurzący się szarością błękit nieba, niemal czujemy kołyszące gałęziami powiewy wiatru. Oglądając „Tryptyk” z podróży, wracamy do wspaniałych chwil minionych wakacji. Kolory widziane jej oczami nie tylko tworzą doskonałą harmonię, lecz oddziaływując na siebie wzajemnie, zyskują nowe życie. W swoim malarstwie odrealnia rzeczywiste widoki, sprowadza je do wrażenia, mocnego znaku, próbuje podkreślić jakiś konkretny element lub cechę, relacje, jakie zachodzą między nimi.

Sztuka Magdaleny Hajnosz jest tak jak ona – zdecydowana, pewna siebie, niepróbująca się nikomu przypodobać lub czegokolwiek naśladować. Jednocześnie zmusza nas do refleksji, przypominając nam nasze odwieczne miejsce, nasz nierozerwalny związek z naturą.  Agnieszka Laudan, historyk sztuki

LAS, 2017

Wystawa składa się z obrazów i obiektów inspirowanych naturą – lasem i pejzażem.To niejako równowaga dla wcześniejszych moich obrazów z cyklu MiastoMiasto to mój świat, moje naturalne  środowisko; urodziłam się i wychowałam w Warszawie. Jednak świat wiejski, naturalny też jest mi znany, i bliski. Wakacje, wycieczki, góry, las, jeziora…Jakiś czas w moim życiu mieszkałam na skraju lasu w małej wiosce. Było pięknie, las, woda, zieleń, zwierzęta… Szalenie brakowało mi wtedy Miasta. Z jego nieustannym ruchem, hałasem, brukiem, betonem a nawet nieznośnymi gołębiami…Teraz, kiedy mieszkam w mieście brakuje mi czasem spokoju i cichych otwartych przestrzeni. Gdzie można wypocząć, zrelaksować się, popatrzeć na gwiazdy i zieleń. Te dwa wątki przeplatają się często w moim malarstwie.

Cykl LAS powstał w 2017 r. Zupełnie przypadkiem (a może właśnie nieprzypadkowo) moje malowanie lasu zbiegło się to z fatalnymi decyzjami o wycinaniu drzew…

Las jest mroczny i jednocześnie pełen światła.

Zamknięty i otwarty jednocześnie.

Ma własne dźwięki – szumy i szelesty, głosy ptaków, zwierząt.

Przestrzeń fizyczna a zarazem mentalna.

Na zewnątrz ale i wewnątrz nas.

Dziki i zarazem opiekuńczy.

Osacza i jest schronieniem.

Uruchamia wyobraźnię.

Jeśli zniknie dziki las coś zniknie w nas.

Oprócz obrazów drzew powstają także pejzaże, bo las w którymś momencie się kończy i wychodzimy na otwartą przestrzeń – czuje się wiatr, inne pełne światło, daleką perspektywę…Przestrzeń tak bardzo inną od miejskiej która jest pozamykana i uregulowana na swój własny nieregularny sposób.Być może wpływ na powstawanie tych ostatnich moich obrazów miały moje ostatnie wakacje które spędziłam podróżując pociągiem.Zmieniające się szybko widoki za oknem są bardzo inspirujące wręcz fascynujące. Powtarzalne a jednocześnie tak bardzo różne, znajome i obce…  Magdalena Hajnosz

Cztery elementy - Żywioły

Myśląc o żywiołach , współczesny człowiek zapewne odnosi się do  teatru, przedstawienia, dramatu jaki natura  od czasy do czasu pokazuję nam w formie gwałtownych burz, powodzi , trzęsień ziemi albo susz.

 Starożytni obywatele pojęciem tym określali pierwotne składniki świata, główne korzenie , pramaterię świata. Koncepcji  wyrosłej z

intuicji, według której aktualne bogactwo form świata  pochodzi z różnicowania się pierwotnego budulca.

Żywioły są więc strukturą bytów materialnych. Bezpośrednio  przeczuwane i doświadczane przez ludzi różnych epok i kultur wkraczały kolejno do mitów i filozofii.

 W europejskiej myśli żywioły spotkać możemy  w obszarze refleksji  artystycznej, w etyce, która starała  się  uzgodnić korelację pomiędzy żywiołami i podstawowymi barwami. Świat reprezentowany przez cztery żywioły można więc racjonalizować (humanizować)  jako zjawisko estetyczne (dzieło sztuki). 

Magdalena Hajnosz to artystka dla której barwy i ekspresja są pramaterią twórczości. Jak mało kto potrafi z siłą Demiurga ujarzmiać, przywłaszczać sobie pierwotne elementy ( jako barwy, ruch, i energię) i stwarzać zapis emocji artystycznych żywiołowo przeczuwanej materii plastycznej. To co uderza nas  w kontakcie z pracami artystki to mistrzostwo wyrazistego postrzegania niejednoznacznych elementów z których kreuje własny , emocjonalny świat sztuki. Obcując zarówno z rysunkiem  jak i malarstwem Magdaleny Hajnosz, widz  intuicyjnie przeczuwa  obecność żywiołów ognia, powietrza, ziemi i wody, tych podstawowych substancji z których artystka dopełnia wewnętrzne wizje odrealnionej rzeczywistości.

 

Od 10 września 2018 r w Centrum Kreatywności przy ul. Targowej 56, będziemy mogli podziwiać światy stworzone przez Magdalenę Hajnosz. Zobaczyć można będzie  wielkoformatowe rysunki i portrety, prace które łączy ze sobą sztuka emocji. Estetyka kierująca widza z powrotem do podstawowych żywiołów stale zmysłowo doznawanych.   Zofia Kubicka

Wystawa - 4 elementy, żywioły- Magdalena Hajnosz, 10-17 września 2018

 

WYSTAWA RYSUNKÓW Magdaleny Hajnosz

W PRACOWNI, 2014

W wielu językach rysunek, szkic i projekt to wyrazy bliskoznaczne. Kojarzą się raczej z analizą, niż syntezą, z przygotowaniem do nowego zamierzenia artystycznego bardziej niż uwieńczeniem jakiejś drogi. W rysunkach przedstawionych tym razem przez Magdę Hajnosz zapewne jest podobnie. Jednak to co uderza od pierwszej chwili, to wrażenie połączenia w jedno pozornie nieprzystawalnych, niejednorodnych elementów i kształtów. Jest to jakby w zarysie, synteza dotychczasowych trzech głównych typów Magdy obrazów: formy znanej z cyklu Zawirowania, prezentowanego nie tak dawno w ZPAP, formy „autoerotycznej ekspresji”, nawiązującej do wielu jej aktów, oraz form pół-abstrakcyjnych pejzaży. Lekkość i swoboda tych, decentrycznych niemal, kompozycji, balansujących na granicy rozpadu, z energią skierowaną odśrodkowo i jakby powracającą od granic obrazu ku niewidocznemu centrum, jest nieco zbijająca z tropu, dla znających jej dotychczasowe rodzaje i cykle, można już powiedzieć nurty bogatej twórczości. Może to być zapowiedź czegoś nowego, łączącego niezależne, zdawałoby się, niemal przeciwne dotąd, kręgi jej autorskich poszukiwań. I mam nadzieję… tak będzie.  J. Cegieła

 

ZAWIROWANIA czyli forma - życie energia, 2013

Wystawa Magdaleny Hajnosz w galerii DAP 3, Lufcik OW ZPAP
w Warszawie.

Twórczość malarska Magdaleny Hajnosz unika powszechnie znanych schematów. Oscyluje pomiędzy ekspresją figuralną a abstrakcją ekspresyjną czy jak kto woli liryczną; coraz bardziej zbliżając się do abstrakcji, wciąż bliska jest naturze. W swoich  czytelnych odniesieniach do aktu, pejzażu, a nawet martwej natury sytuuje się niejako "pomiędzy" lub w centrum - "oka cyklonu kreacji artystycznych" - poszukiwań formalnych i estetycznych.

W charakterze artystycznej pracy Magdy Hajnosz dominuje swoboda gestu i koloru, towarzyszy jej żywa wyobraźnia formalna i kolorystyczna. Może imponować śmiałość, z jaką autorka nieustannie bada i odkrywa nowe życie form, ich energię, kształt, dynamikę i barwę, wyrażające naturalną, spontaniczną osobowość autorki.

Tytuł wystawy Magdy Hajnosz - "Zawirowania", dobrze ilustruje nie tylko charakter wielu abstrakcyjnych prac prezentowanych na niej, ale także cechy jej twórczości: zmienność, wyrazistość i zarazem ulotność form, zarówno życia jak i sztuki, jest to ciągłe powracanie do poprzednich tematów z nowymi środkami wyrazu.

Magda Hajnosz - doskonale wykształcona artystycznie malarka nie koncentruje się na technice i jej możliwościach. Widać, że to posiadana technika ma służyć jej, a nie odwrotnie. Potrafi za jej pomocą tworzyć nie tylko duże kartony, przywodzące na myśl malowidła ścienne, ale i świetne, małe, wielowarstwowe rysunki aktów kobiecych, które uzupełnione kolorem w powściągliwy, ale znaczący sposób, doskonale ilustrują różnorodne możliwości. Prawdopodobnie niewiele ich zostało w posiadaniu autorki, to też nie ujrzymy ich pewnie na dużej wystawie. W ich miejsce, nie mniej powabne, za to większe i mocniejsze w wyrazie obrazy, reprezentujące główne typy tej twórczości.

Magda Hajnosz tworzy swoje obrazy i rysunki w cyklach. Pojawiają się więc cyklicznie: serie aktów z natury i wyobraźni, pejzaż - zarówno ten naturalny jak i - tworzony przez człowieka w miastach (w obu wypadkach - tak przetworzony, lub raczej w wyobraźni stworzony, że staje się niemal liryczną abstrakcją), i w końcu, ale nie na końcu seria swobodnych, ekspresyjnych abstrakcji gestu nawiązujących do rudymentarnych cech ludzkiej potrzeby znaku. Abstrakcja artystyczna to sztuka arbitralnego posługiwania się kolorem i formą autonomiczną, niezależnie od skojarzeń czy wzorów zaczerpniętych z natury czy otaczającej nas rzeczywistości. Niektóre z tak pomyślanych prac zobaczymy na wystawie, inne na obecnym etapie pominięto dla czytelności kompozycji. Spośród tych, które zobaczymy, nie wszystkie odpowiadają dosłownie tytułowi wystawy, jak dokładna ilustracja. Niektóre, złożone z form prostych, niemal geometrycznych, stanowią częśc osobną ale i swego rodzaju stadium pośrednie, pomiędzy pejzażem miejskim a ekspresją abstrakcyjną.

Wiry - zawirowania w obrazach Magdy nie są, jak sądzę, tylko gestami; raczej nie dopatrzymy się w nich niepohamowanej "ułańskiej fantazji". Wiry te są raczej wyrazem połączenia pewnej intuicji; poznawczej i malarskiej wyobraźni. Zatrzymane, pozostają w ruchu, ten pozorny paradoks, uzyskany jest dzięki połączeniu kontroli i swobody - cech, zdałoby się; nie do pogodzenia. Jednocześnie niekiedy wydają się być magicznymi znakami, których treść zna może tylko sama artystka. Magia takiego znaku  sprawia między innymi, że kiedy pojawia się on w pobliżu skądinąd świetnego aktu, zdaje się nam mówić coś więcej o psychice; marzeniu, trwaniu i przemijaniu, niż on sam.

Nie całkiem zamknięte kręgi, przypominają w artystycznej formie, także jeden z najlepiej rozpoznawalnych znaków naszych czasów, stale obecny w naszych przeglądarkach: sygnał łączenia, oczekiwania - akcji wykonywanej przez program komputera. Wydaje się, że są te wiry i zawirowania również alegorią tej trwającej akcji: łączenia i oczekiwania; wysyłania, przetwarzania i odbierania informacji, a także - transformacji własnej psychiki wynikającej z tego przetwarzania i zmiany formy artystycznej - w jego wyniku.  Janusz Cegieła

Zauważmy, że spośród wielu form, koło i jego pochodne, powszechnie uznane za idealne, nie obrazuje postępu, ale - zgodnie z twierdzeniem Picassa odnośnie sztuki w ogóle: obrót, czyli właśnie - "rewolucję" (czy re-ewolucję). Właściwie obrót, powrót do tego co było, a nie przewrót, jak się potocznie tłumaczy słowo "rewolucja" - jest moim zdaniem - podstawą, warunkiem koniecznym, choć niewystarczającym, aby powstało coś, co poruszy wyobraźnię i pozwoli dotrzeć do zapomnianych źródeł naszego istnienia.

Bez względu na to, czy to już się Magdzie Hajnosz udało, myślę, że możemy oczekiwać kolejnej "rewolucji" w ewolucji jej twórczości. Na to liczę, widząc połączone w korowodzie tanecznym, kobiece sylwetki - wycinane przez nią z papieru, przeznaczone do wykorzystania jako szablon. Podobnie jak autorka zdają się zafascynowane ciągłym powracaniem zjawisk, zmiennością i urodą życia, również możliwością dopełniania go za pomocą sztuki.

Mam też nadzieję, że ten urok udzieli się oglądającym i może zabiorą jego część ze sobą.

 

Magdalena Hajnosz jest artystką mocnego uderzenia.

 Jej sztuka jest jak uderzenie obuchem w głowę. Ale po tym uderzeniu wychodzi się z uśpienia. Wychodzi się ze snu twórczo przebudzonym. Nijakość jest uśpieniem. Odrętwienie rozumiane jako choroba opuszcza, a pozostaje rozluźnienie, otwarcie umysłu, ponieważ nastaje novum.

Sztuka Magdaleny Hajnosz to sztuka silnych emocji, wyrazistego spostrzegania. Postaci z jej obrazów nierzadko są przerysowane, potraktowane z przymrużeniem oka albo dozą dobrego humoru. Śmiesznie tragiczne albo po prostu prawdziwe. Epatują sobą, swoją naturą wewnętrzną i tą widoczną. Nie ma tu wdzięczenia się do odbiorcy. Sztuka jest taka, jak rzeczywistość obnażona. Twarda jak kobieta, chropowata jak płótno albo prawda.

O wyjątkowym charakterze twórczości Magdaleny Hajnosz decyduje niepowtarzalny i od razu rozpoznawalny głos artystyczny, który jest jak manifest czy plastyczny traktat o naturach. Nie przechodzi się obok niego obojętnie. Wyczuwa się drgania i wielowymiarowość. Tak rodzi się echo tej sztuki. Wymiar dodatkowy tworzą napięcia między liniami, barwami, strukturami, materiałami, na których artystka pracuje.

Magdalena Hajnosz, kreując sztukę, pozostaje sobą i jednocześnie reprezentuje naturę zbiorową.  A. Syska

 

Magda Hajnosz kobiecym okiem, kobiecą ręką, mówi o kobietach,

2005

I do mnie to trafia.

Potrafi być uroczo nonszalancka w linii i plamie potrafi stworzyć nastrój, ale nie zawsze z tego korzysta, potrafi celnie nakreślić postać, zwykle jak sądzę wymyśloną, bardziej jawi nie soma a psyche; pomimo pewnej charakteryzacji i przesady nigdy nie popada w karykaturę, daleko jej do dosłowności i poważniactwa, lekkość przychodzi jej łatwo postaci jej zdają się mieć dusze, smuteczek czasem popada, nastroje „pod psem” nie zmieniająˆ faktu, że moim zdaniem potrafiłaby namalować sam uśmiech, nawet bez kota. J.C.

 

Zobaczone w Pośpiechu

Magdalena Hajnosz na wścibskie pytanie, publicznie na otwarciu wystawy zadane: co i dlaczego maluje tak, a nie inaczej, odpowiada prosto: „Taka jestem, tak widzę ludzi, życie i świat, w którym każdy człowiek pragnie być pięknym, szczęśliwym, a może i dobrym. Co mogę więcej powiedzieć, oglądajcie!”. Ale oglądamy także po kilkadziesiąt twarzy rysunkiem rzuconych na duże arkusze, skomasowane rysy i zarysy wszelkich niksińskich na tym świecie, dla niej osobiście jakoś znanych i całkowicie nieznanych, obcych, zauważonych w biegu. To rysunki od ręki, niby w pośpiechu zrobione, ale na tym polega sztuka prawdziwa, z poruszenia ręki i ducha pochodząca. To z potrzeb tzw. realistycznych, które w każdym tam drzemią, do tego stopnia, że musi łapać życie nawet okiem komórki i zrobić z tych obserwacji, podglądów i zauważeń szczegółów z reklam i w ogóle życia pełnego głupich, nachalnych informacji – „wydobyć” jakąś cząstkę,  z muru, ściany wyrwaną, powiększoną, przybliżoną. I nie jest to „zobaczone w pośpiechu” – jak tytułuje autorka jedną ze swoich majowych wystaw – wręcz przeciwnie, nawet jeśli w pośpiechu zauważone, to tak są zobaczone, wydobyte centymetry i decymetry brudnych ścian, zdartych plakatów, plastikowych szyb, że stają się niemal bytem samoistnym, a przy okazji obiektem artystycznym, subtelnie podpowiadającym: nie pędź jak wariat, patrz na ten świat czułym okiem, najdrobniejszy ślad życia, także anonima, godny jest zauważenia, a nawet cię czegoś nauczy, a może i skrzydeł doda.

Ale Hajnosz sama skrzydeł nikomu nie przyprawia, żadnych skrzydełek nie dolepia nawet swoim lotnym, pięknym, śmiałym aktom kobiecości, żeńskości, które maluje jak nikt inny na świecie (zdolność przenoszenia na wyższe piętro!)  Hugon Bukowski